Woźnica powozi z konia; na koźle siedzi lokaj w wytartym szarym surducie, a obok niego już nie młoda kobieta, wyglądająca na niańkę, panienki lub paniczyka. Z tyłu za karetą na materacu przywiązanym postronkami do obszarpanego tłomoka, dziewka, z głową obwiązaną czerwoną chustką, w siermiężnem odzieniu, boso-noga, trzyma w ręku podejrzanego kształtu fajansowe naczynie.
Niby ludzie zawsze podróżowali, ale tak jak w wielu innych dziedzinach, tak i w tej widać postęp. W ostatnich latach "tanie linie lotnicze" zwiększyły ilość podróży długodystansowych, podobnie zmiany nasŧpiły w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku. Sposób podróżowania na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku, opisany przez Leona Potockiego szybko zaczął wywoływać zdziwienie i śmiech: "Razu pewnego, 1833 roku w Dreźnie, wychodziłem z kilku kolegami z kościoła katolickiego, w tem spostrzegamy dziwnego kształtu zjawisko: toczy się zwolna staroświecka poczwórna karoca, ciągniona pięciu furmańskiemi końmi. Z pojazdu sześć głów i główek wygląda. Woźnica powozi z konia; na koźle siedzi lokaj w wytartym szarym surducie, a obok niego już nie młoda kobieta, wyglądająca na niańkę, panienki lub paniczyka. Z tyłu za karetą na materacu przywiązanym postronkami do obszarpanego tłomoka, dziewka, z głową obwiązaną czerwoną chustką, w siermiężnem odzieniu, boso-noga, trzyma w ręku podejrzanego kształtu fajansowe naczynie. — Na Imperjale wasza, a na niej parę pudełek pewnie z kapeluszami. — „To musi być niezawodnie polonia!" zawołałem, i gnany ciekawością puściłem się za ową dziwotworną karocą. — Zatrzymała się przed hotelem polskim przy Zamkowej ulicy, gdzie się wnet przekonałem, że przypuszczenie moje było prawdziwem, właścicielką jej bowiem była pani jenerałowa 0. jadąca do wód z familią. — To mi przypomniało, jak kilku latami wprzódy zajechała podobnego kształtu kareta przed hotel wileński w Warszawie. — Siedział w niej siwizną okryty Jegomość, oczekiwać musiał na służącego, który poszedł się dowiedzieć, czy jest stancya do najęcia, — Młodzież wychodząca od Rozengarta z obiadu, gdy zoczyła tę przedpotopową pozostałość: „To Arka Noego!" odezwał się jeden. „Bardzo przepraszam, — rzekł drugi, — to dawniejsza starożytność, to Adam przyjeżdża w konkury do Ewy." Czasy się zmieniły, "Bez czego nie mogliśmy się obejść, znajdujemy teraz nie tylko za granicą w każdym hotelu, więcej powiem, znajdywać już zaczynamy w każdym u nas obywatelskim domu. Z tego więc powodu, kto jeździ temi czasami po za krajem, nie potrzebuje brać z sobą ani służącego, ani pakunków, kto jeździ po kraju, nie włóczy już za sobą tłomoków z pościelą; bo co tylko zażąda, wszędzie na zawołanie dostanie." Zmieniły się nie tylko hotele, ale i sposób i koszty podróżowania: "Dzisiaj, odkąd Europa cała wzdłuż i wszerz przecięta kolejami żelaznemi, z takiem ułatwieniem, z taką szybkością i tanim kosztem przenosimy się z miejsca na miejsce, choćby w najodleglejsze strony że znałem w roku 1847 pewnego urzędnika pobierającego 5000 złotych pensyi, który uciuławszy sobie parę tysięcy złotych, postanowił zwiedzić stolicę Francyi. — Bierze zatem urlop na dni 28, siada do wagonu i pchnięty siłą pary, czwartego dnia podróży znajduje się w Paryżu. — Tam bawi trzy tygodnie, zwiedza muzea, księgozbiory, galerje obrazów, teatra, restauracye, kawiarnie; sprawia sobie cały garnitur odzienia, dogadza wielu zachceniom, poczem tą samą drogą, którą przyjechał, wraca do Warszawy. Spotkałem go wtedy uszczęśliwionego z swojej wycieczki, rozgniewanego wszakże na siebie, iż z przeznaczonych pieniędzy na drogę przywiózł z sobą ze sto złotych oszczędzonych przez bojaźń pozostania bez grosza." Kto dziś dziwi się, że urzędnik jedzie w czasie urlopu oglądać Paryż, Londyn czy Rzym? Pod rozwagę płaczącym za przeszłymi czasy, przekonanym, że drzewiej lepiej bywało. Leon Potocki, Urywek ze wspomnień pierwszej mojej młodości, Poznań 1876, s. 54-57.